niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 3

Ten rozdział dedykuję Mrs. Kevin, najwspanialszej admince, w dniu jej urodzin <3 ~ Ola xx
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wczoraj wróciliśmy koło czwartej nad ranem, więc każdy odsypiał do późna. Ja wstałam koło 10 i zeszłam do kuchni zrobić sobie herbatę. Wzięłam kubek i poszłam na poddasze. Herbatę położyłam na szafkę i otworzyłam drugą, większą, w której znajdowały się książki. Wyjęłam notatnik obity w ciemną skórę. Otworzyłam. Pierwsza strona pusta. Dziwne. Kolejna też. I następna. Zamknęłam zeszyt i zaczęłam oglądać go ze wszystkich stron. Pomiędzy kartki była wsadzona jakaś zakładka. Ledwo widoczna, ale była. Otworzyłam w miejscu, które miała wskazywać. Był tekst. Odręczne pismo. Drobne, pochyłe i z nieco nadmierną liczbą ozdobników, jak na współczesne. W prawym górnym rogu była data. Powiedziałabym, że dzisiejsza, tylko rok się nie zgadzał - 1738. Trzy wieki temu, to niemożliwe. Zaczęłam czytać:
Godzina 10.  Jestem tu sama. W tym wielkim domu. Mam dziwne przeświadczenie, że ktoś mnie obserwuje. Pomimo, że słońce już dawno wstało to na strychu panuje półmrok. Boję się. Wokoło nie ma nikogo. Tylko las. Postanawiam się odwrócić nic tu nie ma. Nie, wydaje mi się, że coś się poruszyło pomiędzy dwoma kuframi. Poczułam powiew lodowatego wiatru. Słychać jakiś szmer, szmer przeradza się w słowa "idź spać". Postanawiam odwrócić wzrok od kajetu <stare określenie zeszytu> to chyba śmierć, zbliża się do mnie ze swoim przerażającym uśmiechem. Żegnaj.
Pod spodem dwie krople krwi. Tak, to najpewniej krew, chociaż ma brązowawe zabarwienie. Przez lata straciła swoją intensywną czerwoność. Brrr ale zimno. Drewniana podłoga zatrzeszczała. Szybkim ruchem zamknęłam zeszyt. Odwróciłam się. Za moimi plecami nikogo nie było. Nagle w naprzeciwnym rogu zebrała się mgła. Wyszła z niej nakręcana lalka. Zdziwiłam się. Tego typu zabawki dawno temu przestały być produkowane. Miałam wrażenie, że po wszystkich ścianach przemknął cień. Zabawka zblizyła się do mnie. Kiedy spojrzałam jej w oczy stały się czerwone, a po chwili coś zgrzytnęło i głowa zaczęła dyndać na sprężynie. Uszczypnęłam się. Zabolało. A więc to nie sen. Mgła się rozpłynęła i moim oczom ukazała się zakapturzona postać w długiej, czarnej szacie. W jednej ręce miała nóż, drugą zakrywał długi rękaw. Zaczęła się do mnie zbliżać. Zrobiłam krok do tylu. Drugi, trzeci. Poczułam coś na plecach. Przeszły mnie ciarki. To była ściana, a więc nici z ucieczki. Znalazłam się w płapce. Od śmierci dzieliły mnie kroki, a nieznajomy wciąż się zbliżał. Zaczęłam się drzeć.
- Twoi przyjaciele już ci nie pomogą. Będą sobie słodko spać kiedy ja powolutku podetnę ci gardło - to mówiąc zaśmiał się szyderczo.
Po głosie ewidentnie można było stwierdzić, że to mężczyzna. Już tylko pare sekund i mnie nie będzie. Dołączę do brata. A może nie istnieje życie pośmiertne? Może tylko go sobie wyobraziłam? Ale...przecież ten facet był tak samo niemożliwy jak mój brat. Ten świat ma mnóstwo zagadek i dziwactw. Może ja jestem jedną z nich? Z zamyślenia wyrwał mnie stukot butów po drewnianych schodach. Po chwili na poddasze wpadł wysoki brunet. Zakapturzona postać uniosła się nieco nad ziemię i przesunęła w kąt, w którym wszystko się zaczęło i zniknęła. Spojrzałam na chłopaka, który najprawdopodobniej ocalił mi życie. Chciałam mu podziękować, przedstawić się, ale nie mogłam nic wykrztusić.
*zmiana perspektywy - nieznajomy*
Jej oczy były przepełnione strachem. Podszedłem do niej. Objąłem.
- Już wszystko dobrze - powiedziałem spokojnym głosem, ale ona mnie odepchnęła.
- Skąd tu się wziąłeś? - zapytała szorstkim tonem, już ani odrobinę przestraszona.
- Ja...no wiesz - co ja myślałem, że rzuci się mi w ramiona? - usłyszałem twoje krzyki, a drzwi do domku były uchylone, więc myślałem, że może trzeba ci pomóc.
- No dobra. Dzięki za zainteresowanie, ale teraz chyba powinieneś już pójść.
- No, tak. Jakby co to mieszkam dwa domki obok na lewo. To do zobaczenia.
- Cześć.
*zmiana perspektywy - Oli*
Co za bezczelny facet, nie znoszę takich. Wchodzi do domu ot tak sobie i jeszcze myśli, że rzucę się mu w ramiona. Życie to nie bajka Disneya, a on to nie książę. Wzięłam herbatę, która już ostygła i zeszłam na dół, do kuchni. Włożyłam kubek do mikrofali, na pół minuty. Nie znosiłam zimnej herbaty. Usiadłam na jednej z kanap i włączyłam telewizor. Akurat leciało ID. Miałam dość wrażeń jak na jeden dzień, więc przełączyłam na pierwszy lepszy program informacyjny. Nie zdziwiłam się kiedy zamiast ojczystego polskiego usłyszałam angielski. Już przyzwyczaiłam się do zmiany języka. Pogoda. Na szczęście następny tydzień zapowiadał się słonecznie, a temperatury koło 30°C. Może te wakacje nie będą wcale takie złe? Oby...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział krótszy od poprzednich, ale mam nadzieję, że nie mniej ciekawy. Nie ukrywam, że liczę na komentarze. Chciałabym, aby były nie tylko typu "piszesz świetnie", ale i takie, które mówią co powinnam zmienić. Buźka ;* ~ Ola xx

5 komentarzy:

  1. Cóż skoro specjalnie dla mnie wcześniej dodałaś nie wypada mi nie podziękować *_*

    Dziękuję <333

    Jest wspaniały i cudny . Nic nie musisz zmieniać .Kiedy następny ?

    zapraszam na 3 rozdział http://one-second-change-life.blogspot.com/2013/07/rozdzia-3.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na kolejny rodział
    + Jeśli zmieniasz perspektywy pisz np. z perspektywy Weroniki czy innej osoby
    ++ Opowiadanie samo w sobie jest fajne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + Dzięki za zwrócenie uwagi :) rozdział pisałam na szybko także nawet nie zauważyłam, że nie dopisałam czyja to perspektywa.

      Usuń
  3. +++ Czemu przy LWWY jest Take Me Home? ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ jak dodawałam muzykę to cały album dodałam jako jeden plik i nazwałam go Take Me Home :)

      Usuń